
Moje nawracanie rozpoczęło się od maja 2019 roku, a punt zwrotny nastąpił 23 września 2022 roku. Wróciłem wtedy do domu po 5-dniowych rekolekcjach w Gietrzwałdzie, o których wspominam we wpisie pt. Rekolekcje i spowiedź generalna. Przez kolejne dni i tygodnie miałem wrażenie, że unoszę się w powietrzu po zrzuceniu całego życiowego gruzu. To był czas odkrywania wielu “nowych” spraw, pojęć i sytuacji. To był czas otwierania oczu i dostrzegania działania Bożej łaski w moim życiu.
Długo (prawie 30) lat nie chodziłem na Eucharystię, ale wszystko zmieniło się po powrocie z rekolekcji do domu. Pierwszą kwestią, na którą zwróciłem uwagę było to, ile czasu trwa Msza Święta w tygodniu. 23 minuty. Dotarło do mnie, że to tylko 23 minuty, których (do tej pory nie umiałem/nie potrzebowałem) wygospodarować w ciągu dnia.
Na kilka miesięcy przed rekolekcjami (w maju) wróciłem na siłownię. Na każdy trening biegłem, jak na złamanie karku. Tam czekała na mnie trenerka personalna, z którą ćwiczyłem. Głupio było się spóźnić lub nie pojawić się na treningu, skoro zatrudniasz człowieka, który poświęca Ci swój czas. Wtedy również zacząłem się zastanawiać, dlaczego potrafię ułożyć sobie dzień, aby spotkać się z człowiekiem, a nie umiem ułożyć sobie dnia, aby iść do kościoła.

Pierwszym owocem działania łaski w moim życiu po spowiedzi generalnej było ogromne pragnienie codziennego uczestnictwa we Mszy Świętej i przyjmowanie Jezusa w Eucharystii. Nie umiałem sobie wyobrazić bez tego dnia. Miałem swój czas, swoją ławkę i swoją ciszę w kościele. Na przestrzeni następnych kilkunastu miesięcy zdarzyły się sytuacje, w których nie brałem udziału w mszy przez 2, 3 dni, ale były to jednostkowe przypadki. Codziennego chodzenia do kościoła nie traktowałem jako czynności wypracowanej dzięki dyscyplinie duchowej. To po prostu się pojawiło. Jak głód.
Kolejnym “głodem” było pragnienie czytania książek z zakresu duchowości, teologii oraz odkrywanie biografii świętych Kościoła Katolickiego. Biblioteczka zaczęła się rozrasta. Zauważyłem, że przestałem zwracać uwagę na inne gatunki literatury.
Kolejnym etapem mojego nawracania było systematyczne (1 raz w tygodniu) odwiedzanie kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu. Kaplicę “odkryła” przede mną moja znajoma Anna, która zaprosiła mnie do godzinnej adoracji w każdy piątek o 2:00 w nocy. Nie wiedziałem, że ta kaplica stanie się moim miejscem wytchnienia i swoistą “ładowarką akumulatorów codzienności”. Nie wiedziałem również, że w przyszłości w tej kaplicy Maryja – w ciągu 30 minut – odpowie na moje pytanie, które Jej zadam 12 stycznia 2024. O tym przeczytasz we wpisie pt. Matka Boża wskazała mi tę wspólnotę.
Żeby być uczciwym, muszę przyznać, że moja droga nawraca ma również drugą, trudniejszą stronę. Codziennie zmagam się ze swoimi zniewoleniami, złymi przyzwyczajeniami, lenistwem. Bywają dni, w których po powrocie z kościoła zły wykorzystuje moich najbliższych, aby zabrać mi łaski, które przed chwilą otrzymałem.
Na początku mojego procesu nawracania moja żona zapytała mnie: Dlaczego chodzisz codziennie do kościoła? Nie zastanawiałem się nad odpowiedzią. Błyskawicznie odpowiedziałem: Żebym miał siłę Was kochać. To nie znaczy, że nie kocham swojej żony i dzieci. Przeciwnie. Kocham mocno. Ale trudno jest nauczyć się kochać błędy, złe nawyki, przyzwyczajenia i zachowania bliskich. Trudno jest nauczyć kochać zachowania bliskich, które to zachowania irytują; które nie są zgodne z twoim pojmowaniem rzeczywistości.
Lubię mieć wszystko pod kontrolą. Lubię wszystko planować, aby się udawało. Lubię dokładność i lubię wykonywać czynności “raz a porządnie”, aby nie tracić czasu na ich powtarzanie. Nie lubię naprawiać rzeczy, których błędy wykonania wynikają z niedbalstwa lub lenistwa… Jest trudno uczyć się być cierpliwym i nie wybuchać gniewem, gdy wkoło mnóstwo “bałaganu”. Wszystkie te słabości oddałem Maryi, żeby to przemieniała na mojej drodze nawracania.